poniedziałek, 11 listopada 2013

Pobiegliśmy za Anię!

Bieganie charytatywne to oksymoron. W bieganiu jest coś egoistycznego. Coś, co każe skupić się na sobie. I nawet w czasie największego święta biegaczy, w kilkunastotysięcznym tłumie każdy na mecie jest sam. Każdy ma swoją ścianę. Ktoś podbiegnie, poklepie po plecach, doda otuchy, ale jak się sfajdasz w gacie (yhym, znacie ten filmik z jutjuba) lub upadniesz tuż przed metą to nikt nie położy się obok ciebie. W głębi serca zazdrościmy sobie każdej sekundy, każdego kilometra, obcisłych getrów i fajnych butów. Ścigamy się. 11 listopada 2013 roku przebiegłam najwolniejsze 10 km w moim życiu. I po raz pierwszy nie biegłam sama, dla siebie, po swój wynik. Pokonałam ten dystans z debiutantami, ofiarami mojej manipulacji i kilkumiesięcznej propagandy. Ludźmi, którzy zgodzili się przebiec pierwsze w ich życiu zawody uliczne dla kogoś. I chociaż marzyli zapewne, by w Dniu Niepodległości leczyć kaca lub odpoczywać (w końcu nie poszli do szkoły) to spędzili ten dzień inaczej. Z Anią.
Ania ma 17 lat i od urodzenia zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Mimo to chodzi do szkoły, uczy się języków i jest zapalonym kibicem siatkówki. Marzy, by któregoś dnia wstać ze swojego wózka inwalidzkiego i pójść z przyjaciółmi na spacer.

11 listopada pobiegliśmy za Anię, aby zebrać pieniądze na systematyczną rehabilitację w specjalistycznym ośrodku oraz na turnusy rehabilitacyjne. Nie mieliśmy czasu i funduszy by wzorem Lloyda Scotta przebrać się za kosmonautów lub Indiana Jones, ale drukarnia WIELKA REKLAMA przesłała nam koszulki. Stanęliśmy na starcie w wielotysięcznym tłumie – oceanie ludzi, którzy podnieśli temperaturę o kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Biegliśmy równo – z uśmiechami na ustach, pozdrawiając kibiców i skandując głośno. Dopingowaliśmy zrezygnowanych i zwalnialiśmy, aby dotrzymać im kroku i biec z nimi tak długo, aż zapomną o zmęczeniu. Przybijaliśmy piątki, żółwiki, przesyłaliśmy całusy. Poznawaliśmy nowych ludzi, opowiadaliśmy im o Ani. Biegałam tyłem, bokiem, slow motion, przodem, w podskokach. Klaskali nam strażacy, ratownicy i policjanci. I po raz pierwszy czułam, ze nawet gdybym się sfajdała w gacie to mam wsparcie. I w życiu nie pomyślałabym, że zmartwię się na widok mety...to już koniec?
 










































Ani można pomóc odpisując 1% podatku lub wpłacając pieniądze na konto fundacji. Liczy się każda złotówka. Możesz też polubić fanpage Biegam za Anię i pobiec z nami. To jak? Widzimy się na Grand Prix w Gdyni?

Fundacja Rozwoju i Wspierania Rodziny „BRAMA” /z dopiskiem „ANIA”/
KRS: 0000164555
21 8335 0003 0117 1411 2000 0006 z dopiskiem „ANIA”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz