czwartek, 4 grudnia 2014

Fejsbuczek

Każdy kto mnie trochę zna wie, że jednym z moich ulubionych zajęć jest scroll down na "fejsiku" i permanentna inwigilacja fanpejdży wszystkich trenerek personalnych. Przeglądam fotki i marzę o tym by mieć gluteus maximus jak Chicken Tuna, sześciopak jak Szostakowa i plery jak Anka Rogowska. I zapierdzielać maratony jak Kaśka z Run the World. Taka hybryda. Niestety moje intensywne "chcenie" nie przetransformowało mnie do tej pory w żadną z nich i po części obwiniam za to Internet. Wiadomo wszakże, i krzyczą o tym setki motywujących, fitnessowych zdjęć, że każda minuta na fejsbuniu to minuta bez treningu i że za rok będę żałowała, że nie zaczęłam dzisiaj, tak jak do dzisiaj żałuję, że napyskowałam pani od tańców w podstawówce i wyrzucili mnie z zespołu "Promyczek". Mimo, że robiłam szpagat. I foczkę. Może dzisiaj byłabym jurorką w You Can Dance. Kto wie?
Czasami jednak Internet się przydaje i dzisiaj o tym ruszyłam ciało pod wpływem wirtualnego wyzwania. Skoro ja się poruszyłam po listopadowym, nieplanowanym roztrenowaniu to i Wam się uda.

Czeleńdż polega na tym, że biegamy w parach – ta para, która wybiega najmniej kilometrów przegrywa. Nie wiem jeszcze jakie są konsekwencje przegranej, gdyż tego nie ustaliliśmy – pewnie zawodnicy będą musieli się przyzwyczaić do ksywy "Ogóry" albo "Smutne Wafle". Lub biegać w mało śmiesznych koszulkach. 
Teraz przejdę do krótkiej, aczkolwiek bardzo wnikliwej i analitycznej prezentacji uczestników starcia. 

Para nr 1. Bułka i Wiciu



Bułka ma tyłek duuużo lepszy od mojego a Wiciu robi szpagat więc mają duże predyspozycje do zgarnięcia nieustalonej jeszcze nagrody. Poza tym biegają dużo i szybko. Zobaczymy czy są równie mocno zdeterminowani. Poza tym od dłuższego czasu umawiają się na biegowe randki więc czeleńdż był chyba pretekstem do zalegalizowania ich romansu. Bułka łapie herbatniki w locie i je z ręki więc bieganie z nią to mega fun. 

Para nr 2. Budyń i Magda



Tyłek Budynia też jest niczego sobie a chłopak wbiega na metę na tętnie 200. To jest to tętno przy którym wymiotuję i widzę ciemność. Do tego Magda – solidna, bezkontuzyjna firma. Poważni rywale. Budyń jest takim kochanym chłopakiem, że Magda może truchtać pro forma. Jak będzie trzeba to pierdyknie 500 kilosów w miesiąc i jest po nas.

Para nr 3. Ja i Maciek



Maciek jest ambitnym pomysłodawcą całego zamieszania. Nie wiem dlaczego wybrał mnie, ale mu współczuję, bo pewnie przegra i będzie musiał wystąpić w biegu ulicznym w koszulce z napisem "Parówa roku" albo gorzej. No i ja. Królowa wymówek. Nie muszę przedstawiać. Facjata także powszechnie znana więc obejdzie się bez zdjęcia. 

Czeleńdż zadziałał i mimo, że od dwóch dni jestem bardzo nieszczęśliwa, bo nie jem słodyczy (sama to sobie obiecałam - głupio mi robić w konia samą siebie więc póki co się trzymam) to poszłam biegać. Pyknęłam 14 kilosów i w planie mam dużo, dużo więcej. Trzymajcie kciuki. Loff.