Słyszeliście o "huśtawce emocjonalnej", technice wpływu
społecznego? Już tłumaczę - możemy wprowadzić
osobnika w stan lęku za pomocą dowolnego bodźca by następnie
NAGLE bodziec wywołujący lęk wycofać. To nagłe zniknięcie lęku
wprowadza obiekt naszych manipulacji w stan bezrefleksyjności,
zawieszenia pomiędzy emocjami, stan uległości na prośby i
sugestie.
No dobrze, ale jak to zrobić? Można powiedzieć studentowi, że
oblał najważniejszy na świecie egzamin, a po chwili dodać "Och,
to jednak pomyłka, dostał Pan piątkę". Podobno skołowany
student z miną bezmózgiego zombie zgodzi się po takim zabiegu na
wszystko, nawet gdy poprosimy by został naszym niewolnikiem w czasie
pieszej pielgrzymki do Częstochowy i niósł nam plecak i karimatę.
Można też wyrzucić człowieka z samolotu by po minucie otworzyć
mu spadochron.
"Umrzesz!
.....
Hehe, żartowałem."
Stan bezrefleksyjności najwidoczniej jeszcze mnie nie opuścił,
gdyż po raz n-ty próbuję uporządkować myśli i sformułować
relację ze skoku.
Skąd się tam wzięłam? Żołnierze Jednostki Wojskowej Komandosów
w Lublińcu zaprosili mnie do udziału w swoim zgrupowaniu, gdyż jednym z elementów szkolenia jest przerzucanie pasażerów niestandardowych techniką
powietrznodesantową. Hmmm, skoczyć z L-410 Turboleta z wysokości
4000 metrów z drugim komandosem to łatwizna, ale wszystko może się
lekko skomplikować, gdy balastem jest wierzgający, nieobyty
osobnik, którego zachowanie w powietrzu odbiega od oczekiwanego. To
się wszak zdarza i każdy komandos musi do perfekcji opanować skoki
z cywilem. Po co? Choćby po to by najkrótszą drogą
przetransportować specjalistę-cywila w miejsce, gdzie jest
niezbędny. Tym osobnikiem miałam być ja.
Po krótkim przeszkoleniu, zapakowaniu w uprząż i wyposażeniu w
gogle i czapeczkę - pilotkę weszliśmy na pokład Turboleta by
wznieść się na wysokość 4000 metrów. Na wysokości 3000 metrów
pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno chcę opuścić pokład
najkrótszą drogą. Potem wątpliwości rozwiały się, gdyż
zostałam przypięta do pilota tandemu tak mocno, że nawet gdybym
chciała uciekać to musiałabym biec z komandosem na plecach. Ale
chwilunia – GDZIE BIEC?! W tenże sposób odebrano mi prawo do
decydowania o własnym życiu.
W myślach opracowałam kilka opcji
alternatywnych – mogę zaprzeć się w drzwiach na tzw. „pająka”,
trzymać się mocno skrzydła i nie dać się odczepić, ewentualnie
zwinąć w kulkę i rzucić na podłogę błagając o litość...Ale
skok jest nagrywany więc kobieca próżność wygrała – wolę
wyglądać uroczo i wyskoczyć z uśmiechem za milion dolarów. Mimo,
że Google Maps pode mną nie zachęcają do uśmiechu.
No to się uśmiecham
A potem zatrzymuje mi się serce.
Potem serce się włącza ale nadal szukam w mózgu przycisku, który
włączy oddychanie.
Żeby była jasność – nadal się uśmiecham. Nic innego nie
przychodzi mi do głowy.
I nagle totalne rozluźnienie – czuje jak w ułamku sekundy napięcie opuszcza moje ciało. Robię głęboki wdech i od czubka głowy aż po palce stóp rozchodzi się euforia. Spadamy z prędkością ponad 200 km/h, odwaga wraca więc robię głupie miny a po minucie wolnego spadania otwiera się spadochron.
Teraz jest czas na to by zdjąć gogle i przez kolejne 4 minuty
rozkoszować się widokiem i ciszą. Bo tam na niebie jest cicho.
Po udanym lądowaniu na dupsko bełkoczę: „Ja chcę jeszcze
raz...”
I jeszcze raz
I jeszcze raz
W sumie oddałam trzy skoki w różnych warunkach pogodowych i przez
dwa dni miałam okazję obserwować elitarnych komandosów w pracy.
Ich profesjonalizm, skupienie, zaangażowanie, braterstwo, męstwo i
odwagę. I może nie wypada tak mówić o specjalsach, ale są czuli
i troskliwi. I robią najlepsze dowcipaski na świecie, gdy każą
ci odpiąć pasy w samolocie tylko po to by chwilę później namówić
pilota do zrobienia „górki” wprowadzającej pasażerów w stan
nieważkości. HA, HA, HA. Bardzo
śmieszne. Gacie pełne.
P.S
W chwili obecnej opracowuję pisemny wniosek do Dowództwa Wojsk
Specjalnych o utworzenie etatu specjalnie dla mnie. „Cywil –
balast”. Mogłabym dzięki temu skakać całymi dniami odgrywając
różne scenariusze. „Wierzgająca tłumaczka”, „Fizyk
jądrowy z lękiem wysokości”, „Pani doktor epidemiolog z
chorobą lokomocyjną". Jestem otwarta na propozycje.