Tydzień minął na
elewacji i chłodzeniu - w lodówce trzymam ice-packi zamiast
jedzenia. Jedzenie i tak trzymam blisko łóżka, żeby móc
uzupełnić deficyty kaloryczne. Marcepanem.
Dzień pierwszy po zabiegu
Pamiętam niewiele. Wiem,
że wymiotowałam bez wysiadania z auta w obecności osób trzecich i
czwartych. Na środku ruchliwej ulicy w Gdańsku.
Dzień drugi/ piątek
Po zdjęciu opatrunku
odkrywam, że obcięli mi moją własną stopę i przyszyli w jej
miejsce marnej jakości serdel. Paracetamol z kodeiną popijam jak
izotonik mając w głowie ostatnie zdanie mojego anestezjologa
"Kochanie, pamiętaj – dawka krytyczna to 10 gramów a
śmiertelna to 12". Bardzo dużo śpię. Właściwie to budzę
się na kwadrans i śpię przez godzinę. Wzięłam prysznic w
pozycji stojącej stopę owinąwszy workiem na śmieci. Spryciulka ze
mnie.
Budzę się w nocy z bólu
ale lód i paracetamol pomagają więc nie mogę narzekać.
Dzień trzeci/ sobota
Obejrzałam całego
jutjuba. Nadal widzę serdel. Chyba zacznę zapisywać dawki
paracetamolu.
Odwiedziły mnie koleżanki
i posprzątały mi mieszkanie!
Dzień czwarty / niedziela
Pies Herman wyczuł, że
jest posprzątane, dostał rozwolnienia i postanowił obsrać całą
łazienkę. Musze zapamiętać, że w łazience nie powinnam niczego
stawiać na podłodze.
Siedzenie w domu i
niemożność poruszania się doprowadza mnie do histerii. W domu
nikogo nie ma i histeria zda się na nic więc szybko się uspokajam.
Dzień piąty/
poniedziałek
Dzisiaj nie brałam leków
przeciwbólowych! Obrzęk prawie zszedł i sprawdzam czy uda mi się wcisnąć girę w Emu. Nie udaje się.
Dzień szósty / wtorek
Wychodzę z domu! Poł godziny wymyślam stylizację - chce by skarpeta pasowała do obuwia. Hell
yeah! Szaleństwo jakieś! Umiem zejść z czwartego piętra o kulach
skacząc po dwa stopnie, co daje porządną dawkę adrenaliny.
Wchodzenie o kulach po schodach jest bez sensu więc ich nie używam.
Leków nie biorę.
Dzień siódmy / środa
Dostaję but pooperacyjny
w rozmiarze XXL. Nie ważne, to nie pokaz mody. Kule mnie wkurzają i
ciągnę je za sobą jak starsze pani kije do nordica więc postanawiam ich nie używać.
Zaczęłam rehabilitację!
Mój fizjoterapeuta potrafi doprowadzić człowieka do płaczu jednym
palcem. Znajdzie miejsce na łydce, jakiś flaczek głęboko pomiędzy
mięśniami i tak się go uczepi, i będzie wciskał i miętosił, że
mam ochotę kopnąć go w głowę. Rehabilitant głupi nie jest i tak
sobie ustawia krzesełko, że jakby mi przyszło do głowy w głowę
go kopnąć to na trasie "noga – głowa" postawił
krzesełko właśnie. Więc nie kopię.
Wracam do życia. Będzie
dobrze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz