Mój znajomy, w ramach leczenia zgodnego z naturą, stosuje czosnek
na każdą dolegliwość, a na moje argumenty "Nie zjem czosnku, bo nie chcę śmierdzieć" odpowiada - "Luz, po dwóch dniach
nie będziesz czuła".
Chciałam jakoś błyskotliwie i dowcipnie przejść od tej anegdoty
do biegania, ale czuje, że sens gdzieś mi umyka i coraz mniej
jestem śmieszna, więc chyba zacznę tłumaczyć o co mi chodzi
zanim ten suchar zacznie żyć własnym życiem. Otóż - jak się
człowiek naje czosnku, cebuli i ryby to trochę się wstydzi
aromatów, które roztacza mimo, że SAM nie czuje, że capi. Czego się
wstydzi? Tego, że inni przez niego poczują dyskomfort.
Z bieganiem jest podobnie.
Chciałabym biegać ale się wstydzę bo:
Głupio wyglądam jak biegam
Jestem za gruba/gruby – od razu się domyślą, że się odchudzam
Trzęsie mi się tyłek
W moim mieście, wsi, dzielnicy nikt nie biega
Będą się na mnie patrzeć
Będą komentować
Będą się ze mnie śmiać
Dostaję zadyszki po 500 metrach
Jestem amatorką/amatorem
Myślałam o tym, by udzielić kilku wybitnie mądrych rad i
wskazówek, ale wiesz co? To bez sensu. Totalnie bez sensu. Bo ten
wstyd jest irracjonalny. Bo kto tak naprawdę ma problem? Ty czy oni?
OLEJ TO.
Olałam :) Biegam .... Czuję się OK i w dupie mam komentarze "DOKĄD SIĘ PANI ŚPIESZY" "MOŻE PODWIEŹĆ AUTEM WYGODNIEJ" i już wieś się przyzwyczaiła że wychodzę biegać i często biega ze mną pies a dokładnie psica (nie lubię określenia suka nawet w stosunku do psa) bo na znajome nie ma co liczyć . Chociaż muszę się przyznać że początkowo wychodziłam pod osłoną nocy .... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://jagabiegaczka.blogspot.com/
Dopinguję! Niech się wstydzą Ci, co nie biegają ;)
OdpowiedzUsuń