Bieganie
charytatywne to oksymoron. W bieganiu jest coś egoistycznego. Coś,
co każe skupić się na sobie. I nawet w czasie największego święta
biegaczy, w kilkunastotysięcznym tłumie każdy na mecie jest sam.
Każdy ma swoją ścianę. Ktoś podbiegnie, poklepie po plecach,
doda otuchy, ale jak się sfajdasz w gacie (yhym, znacie ten filmik z
jutjuba) lub upadniesz tuż przed metą to nikt nie położy się
obok ciebie. W głębi serca zazdrościmy sobie każdej sekundy,
każdego kilometra, obcisłych getrów i fajnych butów. Ścigamy
się. 11 listopada 2013 roku przebiegłam najwolniejsze 10 km w moim
życiu. I po raz pierwszy nie biegłam sama, dla siebie, po swój
wynik. Pokonałam ten dystans z debiutantami, ofiarami mojej
manipulacji i kilkumiesięcznej propagandy. Ludźmi, którzy zgodzili
się przebiec pierwsze w ich życiu zawody uliczne dla kogoś. I
chociaż marzyli zapewne, by w Dniu Niepodległości leczyć kaca lub
odpoczywać (w końcu nie poszli do szkoły) to spędzili ten dzień
inaczej. Z Anią.
Ania
ma 17 lat i od urodzenia zmaga się z dziecięcym porażeniem
mózgowym. Mimo to chodzi do szkoły, uczy się języków i jest
zapalonym kibicem siatkówki. Marzy, by któregoś dnia wstać ze
swojego wózka inwalidzkiego i pójść z przyjaciółmi na spacer.
11
listopada pobiegliśmy za Anię, aby zebrać pieniądze na
systematyczną rehabilitację w specjalistycznym ośrodku oraz na
turnusy rehabilitacyjne. Nie mieliśmy czasu i funduszy by wzorem
Lloyda Scotta przebrać się za kosmonautów lub Indiana Jones, ale
drukarnia WIELKA
REKLAMA przesłała nam koszulki. Stanęliśmy na starcie w
wielotysięcznym tłumie – oceanie ludzi, którzy podnieśli
temperaturę o kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Biegliśmy równo –
z uśmiechami na ustach, pozdrawiając kibiców i skandując głośno.
Dopingowaliśmy zrezygnowanych i zwalnialiśmy, aby dotrzymać im
kroku i biec z nimi tak długo, aż zapomną o zmęczeniu.
Przybijaliśmy piątki, żółwiki, przesyłaliśmy całusy.
Poznawaliśmy nowych ludzi, opowiadaliśmy im o Ani. Biegałam tyłem,
bokiem, slow motion, przodem, w podskokach. Klaskali nam strażacy,
ratownicy i policjanci. I po raz pierwszy czułam, ze nawet gdybym
się sfajdała w gacie to mam wsparcie. I w życiu nie pomyślałabym,
że zmartwię się na widok mety...to już koniec?
Ani można pomóc
odpisując 1% podatku lub wpłacając pieniądze na konto fundacji.
Liczy się każda złotówka. Możesz też polubić fanpage Biegam za
Anię i pobiec z nami. To jak? Widzimy się na Grand Prix w Gdyni?
Fundacja Rozwoju i
Wspierania Rodziny „BRAMA” /z dopiskiem „ANIA”/
KRS: 0000164555
21 8335 0003 0117
1411 2000 0006 z dopiskiem „ANIA”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz