W styczniu przebiegłam 400 kilometrów więc duma mnie rozpiera tak, że ledwie mieszczę się w drzwiach (a mieszkam w starym budownictwie, więc uwierzcie - rozpiera bardzo). Mówią, że na bank nie przebiegnę 500km, ale nie jestem ciołkiem i wiem, ze luty ma 28 dni. Umiem obsługiwać kalkulator wiec sprowokować się nie dam! No chyba, że w marcu...
W lutym zamierzam skupić się na wypracowaniu dobrych, biegowych nawyków - będę więcej się więcej rozciągać i regenerować. Ha! Ostatnio odkryłam, że pluję na chodnik nie tylko w czasie biegu, ale także wtedy, gdy idę do pracy w butach na obcasie i płaszczyku. Kwintesencja stylu i szyku. Muszę to zdusić w zarodku zanim przejdę na level wyżej i zacznę smarkać w rękaw sweterka w gabinecie.
Świetny blog. Nie dość że wszystko przeczytałam, to jeszcze zostałam zmotywowana (ja, uważająca bieganie za nudny sport) do podjęcia próby. Czekam na wyższe temperatury i jeśli mi moje nieco zniszczone stawy pozwolą zacznę biegać... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PODZIWIAM:)
OdpowiedzUsuń