To miał by
tekst o pytaniach , które denerwują biegaczy. O tych wszystkich
ignorantach, którzy śmią pytać na "ile kilometrów ten
maraton". O niepoważnych ludziach, którym nie wstyd się
przyznać, że nie wiedzą ile wynosi rekord świata w biegu na
42195m i kim jest Paula Radcliffe i myślą, że "interwały"
to marszobieg.
A pierwsze pytanie
denerwujące biegacza miało brzmieć:
"A tak właściwie to po co
biegasz? Przecież jesteś chuda"
I na tym
koniec. Bo to nie będzie tekst o irytujących pytaniach. To będzie
tekst o dupie. O tym dlaczego wszystko kręci się wokół dupy a
jednocześnie o tym, dlaczego Ty nie powinnaś brać w tym udziału.
Jako trzydziestosześcioletnia nauczycielka mam prawo od czasu do
czasu przeistoczyć się w stetryczałą pańcię w mentalnej
garsonce i marudzić na temat tego, jaki ten współczesny świat
jest koszmarny. Ten fitness bikini na przykład to pomysł szatana.
Tak jak te wszystkie instagramy. Za czasów mojej młodości, w
średniowieczu, bycie zawodniczką fitness oznaczało, że panna robi
pompki na dwóch palcach jednej ręki a następnie salto. Teraz
oznacza, że panna robi sobie cycki, ładuje się clenbuterolem, by
wrzucić zdjęcia wypiętych pośladków na Insta. A na zawodach
przechadza się w szpilkach na szklanych obcasach.
Mogę się
złościć na to, że ludzkimi mózgami rządzą wypięte pośladki,
ale ciało ludzkie zawsze odbiegało od doskonałości moja droga
Panno i odkąd świat światem musiało być poddawane rozmaitym
zabiegom, by móc sprostać rozmaitym standardom. Ot, takie życie.
Ładni ludzie uważani są za szczęśliwszych, lepiej traktowani
przez bliźnich a i w sadzie dostają niższe wyroki. Nie, nie
wymyśliłam tego - mam na to naukowe dowody. Szczupły w oczach
innych jest ładny. Ładny jest lepszy. Niesprawiedliwe? Yhym. Ryje
mózg i wprowadza zamęt? Bardzo!
Wróćmy jednak do Ciebie.
Wiesz już,
że ładne równa się lepsze (powtarzają Ci to od dziecka) i mimo,
że nie zgadzasz się z tym w głębi duszy to postanawiasz schudnąć,
wbrew pogardzie dla cycatych fitnesek z Insta. Postanawiasz zmienić
swoje życie i zaczynasz biegać.
Jeśli
biegasz żeby schudnąć to schudniesz. Potem przestaniesz biegać,
bo już przecież schudłaś i znowu przytyjesz. Porzucisz wiec
bieganie, bo przecież raz spróbowałaś i nic nie dało. Zajmiesz
się Chodakowską albo inna Lewandowska. Znowu schudniesz. I znowu
przytyjesz, bo przecież przestaniesz ćwiczyć, gdy tylko osiągniesz
cel. Rozumiesz już o czym mówię?
Jak przeżyć i nie zwariować?
Zmień się. Zmień cel. Niech targetem stanie się szczęśliwe
życie a nie wymiary.
Rob to, co kochasz. Tańcz, ćwicz, biegaj, odpal rolki
Otaczaj się tymi, którzy Cię akceptują
Pokochaj jedzenie zdrową miłością.
Dbaj o siebie tak, jak dba się o ukochaną osobę.
Twoje ciało
nie może być celem – ma być efektem. Skutkiem ubocznym.
Motywacją nie może być dupa. Twoje ciało to TY. Przestań się
traktować jako przedmiot zabiegów kosmetyczno-dietetycznych. Bądź
PODMIOTEM. Ja wiem, że jest ciężko. Zapomnieć o rozmiarze, wadze,
centymetrach.
Następnym razem, gdy ktoś próbuje Ci wmówić, że motywacją do
treningów powinna być dupa... Pomyśl, że są dziewczyny, które
łamią sobie nosy na treningach. Zrywają paznokcie podchodzące
krwią. Przełamują swoje kolejne granice. Wiesz kto jest moją
motywacja? TY Widzę Cię czasami. Mijam na ulicy. Za gruba na
modelkę. W za ciasnych legginsach. Biegnąca kolejny kilometr, gdy
inni robią scroll down na fejsiku. Dźwigająca ciężary.
Śmierdząca po treningu. Biegnąca swój pierwszy maraton. Rycząca
na mecie. Dzieląca czas pomiędzy pracę, szkołę i trening
grapplingu. I dzieci. Nieumalowana. Bez tej dupy, co to niby jest
zasługą koktajlu z jarmużu, nasion chia i naleśników z odżywką
białkową Trec'a.
ODPOWIEDŹ:
Nie biegam żeby być chudą - biegam i w efekcie udaje mi się trzymać rozsądną wagę i jeść ciastki. A gdyby bieganie powodowało inne konsekwencje - dodatkową parę nóg wyrastających spod pachy czy wąsy, to nadal bym biegała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz