Szanowni
Państwo, oto mój hallux rigidus.
Zaczęło
się niepozornie – na jednej z imprez po 5 godzinach szaleństwa na
parkiecie w 12 centymetrowych szpilkach poczułam, że boli mnie
stopa. Buty wylądowały pod stołem a ja dokończyłam tańce w
balerinkach. Następnego dnia nie czułam bólu stopy, prawdopodobnie
dlatego, że bolało mnie wszystko i wymiotowałam jakby mi pękła głowa.
Potem
pojawił się ból w czasie rozgrzewki i po treningu. Co robi Monika?
Troszkę biega, troszkę chłodzi i udaje, że to nie ją boli tylko
jakąś inną dziewczynkę. W końcu idzie do lekarza. W czasie
wizyty u lekarza ortopedy za miliard baniek pan doktor ogląda rtg i
stwierdza obecność osteofitu, sztuk jeden. Mówi też, że mam
kupić sobie wkładkę i iść na rehabilitację. Nie poszłam, bo po
zapłaceniu za wizytę mi przeszło. Osteofit to taki miały kostny
stalaktyt – lubi się pojawić na pierwszej głowie kości
śródstopia. Ociera, wnerwia i powoduje stan zapalny oraz
postępujący zanik ruchomości stawu. Stąd też nazwa choroby –
hallux rigidus czyli sztywniejący paluch.
Ból powrócił w styczniu tego roku, gdy okazało się, że nie mogę włożyć bucika na szpileczce, a na bal studniówkowy muszę iść jak ostatnia wieśniara w kozakach. Nielegalnie zdobyty Olfen 100 i chłodzenie pomogło na miesiąc. Stan zapalny zniknął, a ja machnęłam 400 km w 31 dni.
I znowuż
boli. Tym razem rehabilitacja. Kolejny 1000 PLN znika z konta a ja
jestem po 15 dniach laserów, pola magnetycznego, jonizacji, deptania
gumowego jeża i turlania piłeczki. Wszystko ma działać
przeciwbólowo, przeciwzapalnie i nie regenerować kości, aby nie
stymulować tego osteofitu do wzrostu.
Dodatkowo fizjoterapeuta zwiększa ruchomość stawu poprzez rozciąganie, mobilizację i masaż. Nie działa.
No to do
lekarza. Przepraszam się z NFZ i już się nie gniewamy, gdyż na
wizytę czekam tylko 2 tygodnie. Pan doktor zleca RTG i każe przyjść
za tydzień a w międzyczasie doradza, aby "smarować maścią
dla sportowców". Taka sugestia, że skoro dla sportowców to na
mnie tym bardziej zadziała. W myślach wypowiadam kilka brzydkich
słów i doradzam panu doktorowi by posmarował sobie mózg i inne
okolice ciała. Tą samą maścią. Z wielkim fochem i lekko kulejąc
żegnam się z NFZ i wracam do lekarza za miliard baniek, który
uleczył mnie w zeszłym roku zdaniem "Po pojawieniu się kwoty
proszę PIN i zielony". Tym razem nie jest tak miło. Pan doktor
stwierdza "operujemy", a mnie nadal boli stopa. Czyli
operujemy...
PODSUMOWANIE:
26 marca
2014 przejdę zabieg cheilektomii a osteofit zniknie, zeszlifowany
zapewne jakimś potwornym narzędziem, o którym nawet nie chcę
myśleć. Czeka mnie 6 tygodni rekonwalescencji i przerwa od
biegania, ale podobno po 8 tygodniach będę szalała jak dzik w
pomidorach.
Pan doktor
mówi, że mój staw na zdjęciu RTG wygląda jak staw 70-letniej
kobiety. Wybaczam mu jednak to faux pas, gdyż jednocześnie,
zapytany o mój wiek, twierdzi, że wyglądam na maks 25 lat.
Do tego
czasu będą machała w domu kettlem, robiła pompki i modliła się
o to, bym po 2 miesiącach bez biegania nie musiała zmienić całej
garderoby. Z drugiej strony zawsze mogę chodzić w dresach. Dresy
wybaczą każdy przyrost masy.
Jak z perspektywy czasu ocenia Pani operację cheiloktomii? Czy ruchomość palca się zwiększyła a bóle ustąpiły? Czy osteofit wraca?
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolona! Ruchomość pozwala na noszenie 10-cm szpilek i tańce na parkiecie. Zdarza się, że czuję lekkie rozpieranie ale nie nazwałabym tego bólem, raczej sztywnością. To z kolei nie jest niczym dziwnym po liczbie kilometrów w tym sezonie.
Usuń