Heh...nie ma się czym chwalić. Miało być 50 kilometrów tygodniowo i powrót do formy po październikowym roztrenowaniu, a wyszło jak zwykle - zielone gile z nosa do pasa i ból głowy. Zrobiłam 14 z zaplanowanych 20 treningów - jedno długie wybieganie, jedno krótsze-długie wybieganie plus 12 lekkich przebieżek. 2 razy poszłam biegać pod górę, czego serdecznie nienawidzę. Raz oplułam się niechcący. Zjadłam też cztery opakowania wedlowskiego ptasiego mleczka i tonę pralinek czekoladowych. Nie kupiłam żadnych ubrań (jak to w ogóle możliwe?!) i byłam na kilku treningach boksu. Pobiegłam też w "Gdańsk Biega" w miłym towarzystwie. I co najważniejsze - odkryłam ile radości, satysfakcji i nowych znajomości daje bieganie za kogoś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz