Ja tak robię i działa.
poniedziałek, 30 czerwca 2014
czwartek, 19 czerwca 2014
Jak nie podrywać biegaczki
Tak się zastanawiam...Co ze mną nie tak? Może mam dziurę w spodenkach, której nie
zauważyłam i świecę kroczem dając radość całej okolicy? Może
wyglądam jakbym potrzebowała pomocy? Może mój styl biegania jest prowokacyjny w jakimś zwyrolskim słowa tego znaczeniu?
Jedno jest pewne – przyciągam na trasie
specyficzny typ adoratorów. Zaczepia mnie każdy menel, na mój
widok zatrzymują się dostawczaki wypakowane robotnikami, trąbią
na mnie kierowcy TIRów. I nie miałabym nic przeciwko jeśli
pomachałby mi jakiś przystojny biegacz mijający mnie nad morzem,
ale oni totalnie mnie zlewają. Zaczepiają mnie tylko panowie
bezzębni, z wąsami, z browarem w ręku i psem przywiązanym do
ławki. Nietrzeźwi dresiarze. Turyści z okolicznych wsi. Parkowi
tubylcy. I ten ich nieśmiertelny zestaw zaczepek na podryw i
przykucie mojej uwagi... dzisiaj TOP 6 amantów w kolejności
przypadkowej plus pobieżna analiza ich zachowań.
Zwierzęta – wydają z siebie samogłoski, gwizdy i inne ryki
"Eeee", "Ooooo", "Aaaaa", "Uuuuuu".
Chodzi o to bym doceniła zainteresowanie i chociaż spojrzała w
stronę adoratora. Najlepiej nie patrzeć
Marzyciele - myślenie życzeniowe kierowane do kolegi z ławki,
lecz wypowiedziane tak głośno bym słyszała "Te, pacz, z tą
bym pobiegał"
Samarytanie – oferują pomoc na trasie "Może podwieźć"?
Ciekawscy – muszą wszystko wiedzieć "Gdzie się tak
śpieszy"?
Komedianci – odrywają się od grupy kolegów i robią taki
"dowcip", który polega na tym, że gotowi są biec obok
nawet przez 50 metrów, co wyraźnie ich śmieszy. HA HA HA
Trenerzy – "Szybciej, szybciej!", "Dajesz, dajesz!"
Oprócz wyżej wymienionych są jeszcze szczerzy Kibice - panowie
autentycznie mili, którzy pytają o zdrowie, powody dla
których biegam, życzą miłego dnia. Kierowcy autobusów, którzy
widząc mnie we wstecznym lusterku czekają na przystanku z otwartymi
drzwiami... Dla nich buziolki i pozdrowienia.
Chcesz poderwać biegaczkę? Nie gwiżdż, nie krzycz, nie trąb, nie
dotykaj.
Zacznij biegać ;)
środa, 18 czerwca 2014
Powody by nie biegać
Mój znajomy, w ramach leczenia zgodnego z naturą, stosuje czosnek
na każdą dolegliwość, a na moje argumenty "Nie zjem czosnku, bo nie chcę śmierdzieć" odpowiada - "Luz, po dwóch dniach
nie będziesz czuła".
Chciałam jakoś błyskotliwie i dowcipnie przejść od tej anegdoty
do biegania, ale czuje, że sens gdzieś mi umyka i coraz mniej
jestem śmieszna, więc chyba zacznę tłumaczyć o co mi chodzi
zanim ten suchar zacznie żyć własnym życiem. Otóż - jak się
człowiek naje czosnku, cebuli i ryby to trochę się wstydzi
aromatów, które roztacza mimo, że SAM nie czuje, że capi. Czego się
wstydzi? Tego, że inni przez niego poczują dyskomfort.
Z bieganiem jest podobnie.
Chciałabym biegać ale się wstydzę bo:
Głupio wyglądam jak biegam
Jestem za gruba/gruby – od razu się domyślą, że się odchudzam
Trzęsie mi się tyłek
W moim mieście, wsi, dzielnicy nikt nie biega
Będą się na mnie patrzeć
Będą komentować
Będą się ze mnie śmiać
Dostaję zadyszki po 500 metrach
Jestem amatorką/amatorem
Myślałam o tym, by udzielić kilku wybitnie mądrych rad i
wskazówek, ale wiesz co? To bez sensu. Totalnie bez sensu. Bo ten
wstyd jest irracjonalny. Bo kto tak naprawdę ma problem? Ty czy oni?
OLEJ TO.
niedziela, 15 czerwca 2014
NFZ - level hard
![]() |
"Ta
pani stała za panią, tamta za tą panią a potem przyszła ta pani
i ja"
"To ja będę za panią"
"To ja będę za panią"
Czekam,
czekam, czekam.
Pani
Doktór wyszła z gabinetu i spotkała dwie koleżanki.
"Ojej,
a jak mamunia się czuje? Źle? Ojej, to niech wpadnie do mnie, to
jej zapisze jakieś zabiegi. A może kawy byś się napiła?"
Czekam,
czekam, czekam, czekam....
"Nie
proszę panią, tutaj jest rejestracja do lekarza ale pani się w
tym roku już nie dostanie"
"Potem
pani idzie do rejestracji na rehabilitację"
"Kto
z Państwa ostatni?"
"To
ja będę za panią"
Pani
Doktór wyszła z sekretariatu, omiotła wzrokiem korytarz i mówi:
"Ojej, to do mnie ktoś czeka?"
Hmmmm...
Może dlatego są tak odległe terminy? Może pani Doktór od 10 lat
siedzi zamknięta w sekretariacie i jest zdziwiona, że nie ma
pacjentów?
Doczekałam
się.
Imię,
nazwisko, pesel. Klik, klik, klik. Pani Doktór 10 minut stuka w
klawiaturę.
"Usiąść
na kozetkę i zdjąć skarpety"
Pani
Doktór spojrzała na moje zmasakrowaną stopę z niekrytym
zniesmaczeniem.
"Poruszać
palcami (ruszam) Uuuuuuuu...jest obrzęk..."
Stuku
stuk na komputerze....i gotowe! Pani Doktór jest najprawdziwszym
jasnowidzem – bez dotykania, sprawdzenia ruchomości i
jakiegokolwiek badania, wyczytała z komputera, że potrzebuję
wirówki, lasera i ćwiczeń. Sugeruję wprowadzenie usług medycznych on-line albo zlecenie diagnoz i leczenia jakiemuś call-centre.
Subskrybuj:
Posty (Atom)